Kiedy przy Twojej liczbie lat pojawia się „4” na przodzie, zaczynasz sobie uświadamiać, ale tak na serio uświadamiać, jak ważna jest zgoda wewnętrzna i spokój. Z ogromną radością stwierdzam, że coraz więcej młodszych, a nawet dużo młodszych również szuka balansu.
Przepracowanie różności w głowie to temat, który zostawię psychologom, a ze swojej strony podsunę kilka pomysłów na to, by praca z głową i sercem przebiegała łatwiej. A jeśli jeszcze jej nie ma, to być może okażą się – jak dla mnie -początkiem takich duchowych porządków?
Moje poszukiwanie spokoju na usypanych przez lata wydmach stresu, zaczęło się od domu. Od wnętrza domu. Wiedziałam z sesji terapeutycznych, że należę do osób wysoko wrażliwych, i już lata temu wiedziałam także, że będę miała sporo do przepracowania z sobą samą.
Dźwięki, przedmioty, światło, zgiełk, tłum, chaos… to moi wrogowie.
Kilka lat temu uderzyło mnie słowo „declutter”. O ile nie byłam wtedy wystarczająco odważna i silna, by mocno pracować nad swoim „mindsetem”, to na pewno byłam gotowa na to, by zacząć od czegokolwiek.
Do Marie Kondo mi daleko, ale porządek lubię. Tymczasem pewnego dnia pokaźny stos książkowy, który jakoś niezauważalnie i w pozornym nieprzeszkadzaniu rósł w bezładzie, wymieszany z korespondencją, teczkami, skoroszytami, a i moimi pracami akwarelowymi, przechylił się i rozsypał przed moimi stopami.
Po incydencie z upadłą wieżą, zaczęłam się przyglądać przedmiotom, które mnie otaczają.
I to był początek zmian. Okazało się, że równie pozornie czysty pokój skrywał w szufladach dość spory misz-masz, a codzienne wychodzenie do szkoły z dzieckiem, okraszone szukaniem kluczy, czapki, czy szalika – dość pokaźnie wpływało na samopoczucie całego dnia.
No niby porządek jest. Ale zabrałam się za odgracanie.
Odgracanie
Przejrzałam garderobę. Mnóstwo rzeczy, jeszcze z czasów, gdy codziennie biegłam do biura – zajmowało sporą część szafy. Kurtki, których szkoda mi się było pozbywać, a których nie zakładałam jakieś 10 lat – wypychały do granic ikeaowe pojemniki.
Przejrzałam książki. Sporo tytułów, które przeczytałam, a które spokojnie mogłabym oddać.
Przejrzałam zabawki Antka, płyty z filmami, narzędzia kuchenne, których nie używam, niepiszące przybory, stosy starych czasopism, przeterminowane kosmetyki, a nawet leki.
I okazuje się, że nawet nie wiemy gdzie, jak, i kiedy 90% tych rzeczy staje się skamieniałymi zagracaczami przestrzeni w której przebywamy każdego dnia.
Nieszkodliwe – powiesz.
Otóż nie.
Przebywanie każdego dnia w bałaganie, ale także w miejscu, które na pozór jest uporządkowane (bałagan graci szuflady, szafki, szafy, pojemniki i pojemniczki) – to cichy generator stresu, którego pozbycie się podniesie komfort życia o kilka poziomów. I nie trzeba być wysoko wrażliwym, żeby bałagan, cichaczem, psuł nam odbiór dnia codziennego.
Już samo pozbycie się bibelotów z jednej z półek na widoku, sprawiło, że wzrok zaczął odpoczywać!
Poukładanie dokumentów w jednokolorowych, jasnych segregatorach – wygładziło wnętrze szafy jak żelazko! Olx pomógł w pozbyciu się niepotrzebnych rzeczy, książek i zabawek, a przestrzeń jakby zaczęła dziękować!
Mózg naprawdę pracuje inaczej, gdy nie ma wokół siebie stresogennych rozpraszaczy. A najgorsze są właśnie te niepozorne.
Porządek
Codzienne pościelenie łóżka i posprzątanie wieczorem blatu w kuchni to kolejna magia. O ile z pierwszym nigdy problemu nie miałam (wpojone wojskowe podejście Taty), o tyle z drugim – o dziwo – już niekoniecznie. Tymczasem wejście do czystej kuchni z pustymi blatami – o 5, czy 6 rano, to jakaś magia, w porównaniu z rozpoczynaniem dnia od widoku czekających na włożenie do zmywarki naczyń z kolacji.
Mała rzecz, a cieszy! Od rana! A już na pewno nie przeszkadza, i nie rozpoczyna narastającego stosiku dziennej porcji stresu.
Podobnie jak stacja do kluczy, których nawyk odkładania w jedno, wyznaczone miejsce to kolejna porcja porannego stresu z głowy!
Kąt relaksu
Jeśli wygospodarowanie całego pokoju, który mógłby posłużyć za przytulną czytelnię nie wchodzi w grę, to znalezienie takiego anty-stresowego kąta w mieszkaniu powinno być już łatwiejsze. Nie żyjemy w ciepłych krajach, a rok w naszym, to spora dawka szarości, deszczu i braku słońca. Ulubiona świeczka zapachowa, przytulny pled, ukochana filiżanka i najlepsze czytadło – to podstawowe wyposażenie takiego kąta.
Obrazy natury
To nie tylko kwiaty! To także grafiki na ścianie! Odstresowujące krajobrazy i sztuka to idealne punkty do złapania spokoju! Odkąd pamiętam wycisza mnie patrzenie na kształt koła. Dlatego na moich ścianach sporo oprawionych prac mego autorstwa, właśnie w kształcie koła. Mandale, akwarelowe okręgi, ale także zdjęcia znad morza.
Kolory i wzory
Czerwony i żółty raczej podniosą ciśnienie, niż obniżą. Szukam jasnych, wyciszających kolorów. Beże, biele, spokojne zielenie i równie spokojne niebieskości. Te ostatnie ze względu na swoje pochodzenie prosto z natury – potrafią magicznie uspokoić umysł w czasie odbioru.
Mój pierwszy, własnoręczny remont pokoju, jeszcze w czasach liceum (lata 90…), to przemalowanie mebli na biało, obicie (również własnoręcznie) fotela biało-granatową tkaniną, położenie pięknej niebieskiej wykładziny. (wtedy to była w ogóle najpiękniejsza!), i tapet, w równie pięknym: mleczno- niebieskim odcieniu. Jak ja tam odpoczywałam! Nigdy wcześniej tak dobrze mi się nie uczyło, jak w kolejnych latach po remoncie!
Spokojne wzory, obłe ich kształty, cicha geometria, stonowane linie, pasy, wzory w których wręcz słychać szelest liści, albo szum morza… To wszystko działa jak uspokajacz na zawołanie.. Właśnie tym kieruje się moja praca przy kolekcjach tapet i tkanin, więc jeśli szukasz takich właśnie wzorów, zerknij na…
Zapach
Lawenda, rumianek, drzewo sandałowe… wyciszają, a tym samym odstresowują. Mięta i zapachy cytrusowe – dodają energii. Lubię ładny zapach w domu.
Świeczki, patyczki, kominki z olejkami, “dezodoranty” do pościeli…
Ulubiony zapach to zawsze dobra inwestycja.
Rozłączam się!
Last but not least!
Są pory dnia, glównie wieczorem, kiedy będąc w domu wyciszam telefon, odkładam ipada, a jedyne co wydaje dźwięk, to cichy jazz w tle. Polecam! Anty-stres do kwadratu!
Naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak brak takich zwykłych rzeczy potrafi dołożyć drewna do ognia… Bo w zasadzie niezauważalne. Bo szkoda czasu.
Małe, a ucieszy. Pilnowane z dnia na dzień, pokaże swoją zbawienną dla naszego zdrowia psychicznego moc.
Warto rozważyć tych kilka punktów, gdy chcemy, by nasze mieszkanie było oazą spokoju, bezpieczeństwa i twierdzą radości. Bez nerwów, stresu i chaosu.
Tyle możemy zrobić na zawnątrz. Ktoś powie „tylko tyle”. Ja mówię „aż tyle!”
Praca głębsza nas sobą jest wtedy zdecydowanie łatwiejsza!
A jeśli chcesz poczytać więcej o dbaniu o siebie, serdecznie polecam blog i stronę Pauliny Hycnar : wysokowrazliwa.pl, która bardzo wnikliwie analizuje i pomaga w szukaniu spokoju! Wprawdzie osobom wysoko wrażliwym, ale myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie!
Drugim miejscem, w którym znajdziesz sporo na temat spokojnego klimatu domowego jest blog Patrycji Morawskiej, która w dwóch częściach artykułu na swojej stronie morawskainteriors.com rozprawia się z wnętrzami i idealnymi stylami we wnętrzach dla osób wysoko wrażliwych. Ale, jak w przypadku treści Pauliny, tak i w przypadku treści Patrycji – nie trzeba być wysoko wrażliwym, żeby zaczerpnąć czegoś dla siebie, z zakresu wyciszania swojego wnetrza tak, by było dla nas cudownym, kojącym miejscem!